Zima 1945/46 r. była tak sroga, że ludzie zamarzali. Na potęgę szabrowano wszystko, co drewniane. Wyrąbywano nawet belki stropowe z wyższych pięter kamienic, co czasem kończyło się tragicznie.

Tuż po wojnie w naszym mieście nie było łatwo wyprawić świąt. W 1945 roku decyzją Zarządu Miasta polska ludność Wrocławia na święta mogła nabyć: 2 kg mąki, 2 kg grochu, 1 kg marmolady, 0,5 kg cukru, 100 g kawy ziarnistej i 200 g proszku do prania.
Wigilia roku 1946, kiedy to w kościele garnizonowym Opieki św. Józefa przy ul. Marszałka Józefa Stalina (obecnie ul. Jedności Narodowej) na rogu ul. Ołbińskiej odbyła się pasterka z udziałem wojska. Takie nabożeństwa miały miejsce jeszcze przez dwa kolejne lata, dopóki władza komunistyczna przestała godzić się na przejawy religijności w życiu publicznym, także w armii.
Na przełomie grudnia i stycznia 1947 r. słupek termometru spadł do minus 22 stopni i pękały rury wodociągowe. Wrocławianie nie mieli wody w kranach, ale mogli za to przeprawić się suchą nogą przez Odrę. Odwilż przyszła niespodziewanie 13 stycznia (po ponadmiesięcznych mrozach). Tydzień później miasto znów było zasypane śniegiem, ale na ulicach pojawiły się „zmotoryzowane pługi”.

W święta 1947 roku otwarto na nowo istniejące od 1909 r. kino „Scala” mieszczące się przy ul. Świętego Mikołaja. W czasie świąt nie można było dostać biletów na seanse, nawet po wielogodzinnym oczekiwaniu w kolejce.
w pierwszy dzień świąt 1948 roku, wrocławskie radio transmitowało nabożeństwo z kościoła św. Stanisława i Doroty. Była to wówczas już ostania na całe dziesięciolecia podobna transmisja.
21 stycznia 1949 r. nad Wrocławiem przeszła gradowa burza, która spowodowała m.in. zawalenie się domu przy ul. Kościuszki, a w ostatni dzień lutego zadymka śnieżna sparaliżowała ruch w mieście.
Zdjęcia pochodzą ze strony www.polska-org.pl